Myślę, że każdy, kto zajmuje się
pisaniem staje przed pytaniem: kiedy zakończyć pracę nad swoim
dziełem. Nie jest to łatwe pytanie, gdyż nie ma dzieł doskonałych
i świadomego autora cały czas kusi, żeby coś jeszcze poprawić.
Pewien naukowiec zwykł mawiać, że w
pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć dość. Sam chwalił się,
ze do swoich artykułów podchodzi cztery razy. Pierwszą wersję
całkowicie wyrzuca do kosza, potem pisze nową i jeszcze dwukrotnie
ją gruntownie przeredagowuje. A potem już o swojej pracy
„zapomina”. Uważał, że ta metoda sprawia, że jego dzieła są
powszechnie uważane za świetnie napisane.
Jego metoda nie bardzo mi odpowiada.
Zresztą próbowałam czytać jego książki i... Było w nich coś,
co sprawiało, że nie sposób było przez nie przebrnąć.
Pracowitość i znajomość teorii pisania nie gwarantuje sukcesu.
Pozwala na powstanie dzieła, które można określić jako
„poprawne”. Tymczasem chcemy czytać utwory „porywające”,
które zawładną naszym umysłem i emocjami.
Aby jednak napisać takie dzieło,
autor musi perfekcyjnie kontrolować ogromną liczbę szczegółów,
niuansów. Czasem zarysowana w twórczym szale sytuacja przynosi
mnóstwo niuansów, które można odpowiednio wykorzystać, jednak to
wymaga poprawek we wcześniejszych fragmentach dzieła... Owszem
można za jednym zamachem pióra popełnić może odę, sonecik,
fraszkę... Nie sposób jednak napisać w ten sposób książkę o
grubości cegły.
Pisanie trzeba jednak kiedyś zakończyć
ze świadomością, że nie powstało dzieło totalne, dopełniające
wszystkie wątki, w którym wszystkie motywacje zostaną wyjaśnione
i każda postać nabierze pełnego kształtu. Chyba że jest to np.
powieść o dwojgu rozbitkach na bezludnej wyspie, którzy snują się
po 500 kartach powieści i można ich wycisnąć jak cytrynę. Ale i
tu doprecyzowanie ich motywacji i sprawienie, że ich zachowanie
będzie wiarygodne psychologicznie wymaga niezwykłej precyzji, która
nie jest możliwa przy pierwszym pisaniu.
Krótko mówiąc, pracę nad książką
trzeba w końcu przerwać. I wtedy pojawia się coś w rodzaju kaca,
że przecież dzieło wcale nie jest takie doskonałe jak to sobie
zaplanowaliśmy i trzeba jeszcze nad nim posiedzieć.
Zakończenie pracy nad książką może
wpędzić w depresję.
Dobrze poznać proces twórczy od drugiej strony. To naprawdę trudne zadanie, wyczerpujące intelektualnie.
OdpowiedzUsuńNiestety paliwem mózgu jest glukoza, więc to wyczerpanie można złagodzić np. wuzetką. Co ciekawe, w moim przypadku, w trakcie intensywnej pracy umysłowej, choć pochłaniam ogromne ilości wszystkiego, co słodkie nie przybieram na wadze.
OdpowiedzUsuń