niedziela, 28 kwietnia 2013

Lewandowski a literatura polska


zdj. borussia24.pl


Robert Lewandowski strzelił cztery bramki wielkiemu Realowi w jednym meczu! W świecie pióra to tak, jakby dzieło pisarza trafiło na szczyt listy światowych bestselerów księgarni Amazon.
Miło przeczytać, że ktoś z naszego kąta świata zdołał zrobić coś, co budzi zachwyt i zdumienie.
Tak zdumienie. Może dla człowieka Zachodu niewielkie – ot, pojawił się utalentowany chłopak i zaszalał. Dla nas zdumienie ogromne.
Piłkę nożną i literaturę łączy w Polsce jedno – każdy się na nich zna. A już najlepiej ci, którzy decydują o tym, kto ma grać i kto ma publikować. W efekcie polskie kluby piłkarskie przegrywają ze słabeuszami z europejskiej prowincji, a gra reprezentacji jest przyczyną narodowej depresji.
Znawcy piłki sprzedawali Lewandowskiego za kilka piłek słabym klubom lub żądali zwrotu za zmarnowane paliwo, kiedy jechali go oglądać. A potem usiłowali stłamsić to co w nim najlepszego, bo oni wiedzą lepiej, jaki powinien być.
A czy w literaturze jest inaczej? Fora internetowe pełne są opisów pracy z redaktorami, którzy noszą teczce pióro noblisty i lepiej od autora wiedzą jak powinien pisać swoje książki. Zamiast szukać u autorów zalet i z nich uczynić skuteczną broń, wytyka się im wady i każe je niwelować.
To trochę jak kazać osobie leworęcznej pisać ręką prawą. Nie wyjdzie z tego artystyczna kaligrafia.

Lewandowski rozbił najlepszą drużynę świata, bo od trzech lat obcokrajowcy motywują go do doskonalenia tego co w nim najlepsze i są szczęśliwi, kiedy mogą ogrzać się w płomieniu jego sukcesu.
U nas ten ogień parzy zielonookiego potwora, który wyjątkowo dobrze czuje się w naszych duszach. Dlatego najłatwiej zaakceptować czyjeś ułomności, albo wręcz je narzucić.
Marzymy o książkach, które można czytać nieskończoną ilość razy, o autorach, którzy odkrywają przed nami swoją pełną tajemnic duszę, o błyskotliwości, przewrotności i inteligencji, która wprawia w zachwyt albo choć o porażającej szczerości i autentyczności, która wywołuje dreszcze.
Tymczasem kupujemy kolejną wariację na temat twarzy Greya, setną opowieść o rubasznej i sypiącej kolokwializmami bohaterce, której nic nie wychodzi itd. I zastanawiamy się, dlaczego na rynku pisarskim nie pojawia się kilkunastu Lewandowskich rocznie, którzy potrafią nas zaskoczyć i zadziwić?
Jak to mówił bohater jednej znanej powieści – wiatry się zmieniają, Lewandowski nie skończył jako sfrustrowany amator piwa udający, że trenuje. Pisarze powoli zaczynają dysponować narzędziami, które pozwalają im na niezależność jak self publishing, pojawiły się e-booki, które wkrótce sprawią, że stać nas będzie na czytanie większej liczby książek niż obecnie.
Ci którymi zawładnął zielonooki potwór będą mogli co najwyżej zostać internetowymi hejterami i trollami. Zawsze będzie można im dać bana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz