zdj. lubimyczytac. pl |
Dyskusja, jaką wywołał wpis
Małgorzaty Kalicińskiej o nagrodach literackich trwa w najlepsze.
To cieszy, bo może padnie w niej parę
ważnych zdań na temat kondycji polskiej literatury, rynku
wydawniczego, polskiej krytyki literackiej.
Zapewne wiele osób się skompromituje,
nie rozróżniając intelektualnej debaty od hejterskich ataków,
inni zaś wzbudzą szacunek celnością swoich przemyśleń. Mam
nadzieję, że mimo swoich wad, ta wymiana poglądów przyniesie dużo
dobrego, przede wszystkim dla czytelników.
W obecnych czasach zasadne wydaje się
pytanie czy granica pomiędzy pomiędzy literaturą z tzw. wyższej
półki i półek niższych przebiega tam gdzie powinna. Niestety,
sporo zamieszania w recepcji literatury wprowadziła epoka
modernizmu, która oderwała utwór od czytelnika, wprowadzając modę
na utwory „hermetyczne”, „dla wtajemniczonych”. Czytać i
zachwycać się dziełem, które u pospólstwa wywołuje senność,
z pewnością dowartościowuje i daje poczucie wyższości.
W tym nurcie rzeczywiście znajdują
się utwory, których lektura jest przygodą intelektualną. Bywa
jednak, że „hermetyczność” dzieła skrywa braki warsztatowe
pisarza, brak kontroli nad kreacją postaci, brak równowagi pomiędzy
różnymi płaszczyznami dzieła, nieporadność w konstruowaniu
dialogów. W tym przypadku „trudny” wcale nie oznacza wybitny.
Czytałam ostatnio kilka takich polecanych utworów.
Osobiście uważam, że podejmowanie
różnego rodzaju eksperymentów literackich jest potrzebne i powinno
być doceniane m.in. poprzez przyznawanie nagród czy stypendiów. I
myślę, że ten system dobrze działa.
Problem jest inny. W Polsce brakuje
literatury nazwijmy to umownie literaturą środka, choć zapewne, w
zależności od gustu i przekonań, ktoś może uznać ją za górna
albo za dolną półkę. To utwory, w których panuje równowaga
pomiędzy formą i treścią, autorem i odbiorcą. Literaturą, która
może zawładnąć zbiorową wyobraźnią. Dlatego też przydałyby
się nagrody i w tej kategorii, aby tworzyć wzorce dla autorów i
tym samym podnosić poziom rodzimej twórczości, nazwijmy to,
bardziej popularnej.
Marzy mi się, że w końcu i u nas
zaczną powstawać i będą odpowiednio promowane przez krytykę
takie książki i nowele, które na przykład korespondowałyby
jakością ze Skazanymi na Shawshank, Misery czy Zielona mila Kinga.
Dlaczego na przykład nie zrobić
czegoś na kształt nagród MTV czy Oscarów? Dlaczego nie wprowadzić
nagród w kategoriach kryminał, romans itd.
Na liście 100 książek, które trzeba
przeczytać według BBC jest miejsce na utwory zarówno Jane Austen,
jak i Marqueza, Dumasa i Orwella, Rowling i Steinbecka. Literatura to
bardzo rozległy obszar i budowanie na nim murów i zamykanie się w
gettcie jednego nurtu jest nieporozumieniem.
Ulisses Joyce'a znalazł się na tej
liście na 75 miejscu. Na pierwszym literatura dla kobiet – Duma i
uprzedzenie.
Zgadzam się, że dzielenie literatury czy wzbijanie murów w jej obszarze jest nieporozumieniem. Dla mnie osobiście nie ma podziału na literaturę niższą i wyższą. Podział ten wymyślili ludzie, którzy chcą się dowartościować. I po przeczytaniu np. Greya stwierdzają, że to najgorszy gniot, dzięki czemu podkreślają jakimi są intelektualistami.
OdpowiedzUsuń