Misiek i perfumowana
Kiełbassa
Początek
– Łaaa – wyrzucił z
siebie Misiek wpychając twarz w poduszkę.
Odgłosy dochodzące z
pokoju chłopca nie pozostały bez echa. Z korytarza dobiegł odgłos
kroków i po chwili drzwi się otwarły i stanęła w nich mama.
– Co znów nabroiłeś? –
zapytała.
– Łaa – tym razem
dźwięki wydobywające się z gardła Miśka zabrzmiały jak
jęknięcie.
– Przetłumacz mi to "ła"
na bardziej ludzki język – zażądała mama.
– Nie chce mi się z nikim
gadać – wyrzucił z siebie mały smakosz.
– Jak nie chcesz gadać,
to nie masz prawa wyć jak kojot do Księżyca – wzruszyła
ramionami mama.
– Nikt mi nie zabroni wyć,
to zew natury – oznajmił.
– W naturze chłopcy nie
wyją – nie zgodziła się z nim mama. – Chyba że...
– Co chyba że? –
wszedł jej w słowo chłopiec.
– Odkryli, że są
wilkołakami – mama nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Tak, żartuj sobie ze
mnie, a ja cierpię – w jego glosie można było wyczuć
pretensję.
– Może byś mi
opowiedział o tym cierpieniu w kuchni – zaproponowała. –
Właśnie ugotowałam fasolkę po bretońsku...